Struktura kontra funkcja: jak jedna decyzja stopy zmienia całe ciało.
Dec 04, 2025
ROZDZIAŁ 1
Struktura to wybór ciała. Jak pronacja przodostopia prowadzi całe ciało – na przykładzie Tomka Dorniaka
W świecie treningu jest jedno zdanie, które brzmi jak banał, ale dopiero w praktyce okazuje się brutalnie prawdziwe: „wszystko jest połączone”. Większość ludzi myśli o tym jak o metaforze. W GSP to nie metafora, tylko opis realnej biomechaniki. Struktura człowieka nie jest zbiorem kości i mięśni. Struktura jest decyzją, jak organizm rozkłada siłę, skąd tę siłę pobiera i jak radzi sobie w sytuacji, w której idealna mechanika nie jest dostępna.
I właśnie dlatego case study Tomka Dorniaka z 2.12.2025 jest tak mocnym przykładem. Tomek nie jest przypadkiem „trudnym”, „skomplikowanym” ani „medycznym”. To jest przypadek ekstremalnie typowy, a jednocześnie pokazujący esencję tego, jak struktura potrafi prowadzić całe ciało przez lata. To jest człowiek, którego nie rozumiesz, jeśli patrzysz na mięśnie. Zrozumiesz go tylko wtedy, kiedy patrzysz na wektor.
Kim jest Tomek? Master trener GSP. Były piłkarz. Człowiek, który od dziecka był zanurzony w bieganiu, zmianach kierunku, pracy z rotacją, przyjmowaniu siły i oddawaniu jej w ułamku sekundy. Ma naturalnie wysoki VO₂max, potrafi pracować długo, dynamicznie i powtarzalnie, a jego układ nerwowy jest przyzwyczajony do szybkich decyzji ruchowych. Potem wszedł w trójbój i zrobił w nim świetne wyniki: 225 kg w przysiadzie i 270 kg w martwym ciągu. To nie są wyniki kogoś, komu coś „nie działa”. To są wyniki kogoś, kto ma ogromne możliwości, ale cała ta moc była prowadzona przez strukturę, którą wybrał organizm – nie przez idealną biomechanikę.
Opisywałem już case study z Tomkiem i jego problemami w tych artykułach, jak próbowaliśmy działać na funkcji:
https://www.globalsystempatterns.pl/blog/tomasz
I teraz zaczyna się sedno: Tomek przez lata pracował w jednej, powtarzalnej strategii. To nie była strategia wymyślona, wytrenowana czy świadomie dobrana. To była strategia narzucona przez strukturalną decyzję jego stopy. Tomek miał wyraźnie pronujące przodostopie. Nie „czasami ucieka”, nie „trochę miękko pracuje”, nie „schodzi na dół przy zmęczeniu”. Pronacja była jego domyślną decyzją – pierwszym ruchem po kontakcie z podłożem. I to jest moment, który zmienia absolutnie wszystko.
Jeśli przodostopie pronuje w pierwszej fazie kontaktu, organizm przerzuca ciężar na I i II promień szybciej niż powinien. Piszczel obraca się do wewnątrz. Kość udowa szuka rotacji wewnętrznej jako kompensacji. Miednica, żeby utrzymać linię, musi obrócić się minimalnie w stronę dominującą. Pośladek zmienia tor. Dwójka musi przejąć ekscentrykę w innym momencie niż powinna. A jeśli w górze masz zadania takie jak przysiad 225 kg czy martwy ciąg 270 kg, to biomechanika nie ma innego wyjścia – zamyka część funkcji, bo układ nie jest w stanie prowadzić osi w sposób idealny przy takiej dynamice wejścia z dołu.
Dlatego Tomek nie miał problemu ze stopą. Miał strukturę, która zmuszała go do określonego ruchu.
Pronujące przodostopie nie jest błędem. Jest informacją. Informacją o tym, że układ nerwowy nie ufa pełnemu wykorzystaniu I i II promienia w osi. Że potrzebuje szybciej „oddać” siłę do środka. Że musi zabezpieczyć moment przejścia w całej nodze. U piłkarzy to jest bardzo częsty mechanizm – ciało musi błyskawicznie amortyzować, stabilizować i reagować w rotacji. Układ wybiera pronację przodostopia, bo to jest najbezpieczniejszy sposób na przyjęcie energii przy każdym kroku. I ten wybór zostaje w strukturze na lata.
Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy taka struktura trafia do trójboju, gdzie potrzebujesz osi pionowej, powtarzalnej, stabilnej, pozbawionej rotacyjnych ucieczek. A ciało Tomka, wytrenowane w jednym środowisku, musiało się odnaleźć w innym. To jest jakbyś kazał kierowcy rajdowego jeździć w Formule 1. Nadal jest świetnym kierowcą, ale jego struktura jazdy nie jest stworzona do tego toru.
Kiedy Tomek wchodził w ruch, było widać kilka rzeczy od razu. CoM był delikatnie cofnięty. Piszczel rotowała do wewnątrz wcześniej niż powinna. Pośladek nie dostawał czystego sygnału w pierwszej fazie. Dwójka była nie tyle słaba, co spóźniona. Tułów zamykał rotację w jedną stronę, próbując wyrównać oś. A przodostopie za każdym razem prowadziło go do tego samego punktu – do pronacji.
I tu pojawia się największe nieporozumienie w świecie wkładek i fizjoterapii. Wielu specjalistów widzi pronujące przodostopie i myśli: „zrównoważyć”, „podnieść łuk”, „ustabilizować”, „dać wsparcie przyśrodkowe”. To działa tylko wtedy, jeśli patrzysz na stopę jako osobny element. W GSP stopa nie jest osobnym segmentem. Stopa jest mózgiem ruchu. To jest pierwszy sygnał, który decyduje o całym łańcuchu. I jeśli zmienisz ten sygnał w sposób niedopasowany – zepsujesz całą resztę układu.
Dlatego u Tomka nie chodziło o to, by „poprawić pronację”. Chodziło o to, aby zrozumieć, dlaczego struktura wybiera tę pronację. I dopiero wtedy delikatnie zmienić warunki kontaktu z podłożem. Wkładka nie jest korekcją. Wkładka nie prostuje stopy. Wkładka nie „naprawia”. Wkładka jedynie daje inną możliwość przyjęcia ciężaru. Dzięki temu układ nerwowy dostaje alternatywę. To on decyduje, czy z niej skorzysta.
W case study Tomka było to widoczne jak na dłoni. Kiedy wkładka zmieniła kierunek obciążenia przodostopia, cała noga zaczęła pracować inaczej już po kilku krokach. Nie dlatego, że coś zostało wymuszone. Wręcz przeciwnie. Wkładka zdjęła presję z wektora pronacji i pozwoliła układowi odzyskać dostęp do toru, który był zablokowany przez lata kompensacji.
To jest ta różnica, której większość trenerów i fizjo nie widzi. Pronacja przodostopia nie jest problemem. Problemem jest to, że struktura nie miała innego wyboru. A wkładka nie zmienia stopy. Wkładka zmienia możliwości, jakie ma układ nerwowy przy pierwszym kontakcie z ziemią.
I dlatego Tomek, mimo ogromnej siły, świetnej wydolności i ogromnych zasobów ruchowych, miał pewien sufit. Nie z powodu braku mobilności. Nie z powodu słabych dwójek. Nie z powodu pośladka, który „nie czuje”. Wszystko to są konsekwencje. Źródłem była struktura. A struktura była prowadzona przez wektor pronacji przodostopia.
Tego nie da się wypracować treningiem. Tego nie da się „wzmocnić”. Tego nie da się naprawić mobilnością. Struktura nie jest mięśniem. Struktura to decyzja. I jeśli nie zmienisz warunków, w których decyzja powstaje, to organizm będzie powtarzał ten sam schemat do końca życia.
To jest struktura.
To jest prawdziwa biomechanika.
I to jest początek case study, które rozbieramy w tym artykule.
W praktyce pronacja przodostopia oznacza, że cała kończyna dolna zostaje natychmiast „wciągnięta” w rotację wewnętrzną. Piszczel robi minimalny obrót do środka. To wystarczy, żeby kość udowa musiała się dostosować, a biodro, zamiast pracować w kierunku pośladka i stabilnej rotacji zewnętrznej, zaczyna pracować w kierunku zabezpieczenia środka ciężkości. Dla trójboisty to jest tragedia, bo kończyna nie jest w stanie prowadzić siły pionowo — zaczyna uciekać.
To jest ten detal, który wyjaśnia, dlaczego Tomek miał tak znakomity martwy ciąg i przysiad jak na swoje warunki strukturalne, a jednocześnie dlaczego jego ciało wyglądało, jakby cały czas szukało kontroli. On generował siłę gigantyczną jak na swoje warunki, ale cała ta moc była prowadzona przez wektory, które w idealnym świecie nie powinny prowadzić ruchu w przysiadzie czy martwym ciągu.
Przy pronującym przodostopiu dwójka traci swój najważniejszy moment — zdolność do przejęcia ekscentryki zanim biodro przejdzie w rotację wewnętrzną. Dwójka nie jest słaba. Dwójka jest spóźniona. A spóźniona dwójka oznacza, że pośladek nie dostanie odpowiedniego tonu, bo nie ma z czego przejąć obciążenia. A jeśli pośladek nie może wejść w tor, to organizm musi ratować się prostownikiem i mikrokompensacją w tułowiu. I właśnie to było widać u Tomka w pierwszych sekundach oceny ruchu.
Rotacja tułowia u Tomka nie wynikała z asymetrii barków. Wynikała z tego, że cała kończyna dolna zmuszała tułów do ustawienia się w mechanicznej kontrze. Jeśli jedna noga pracuje w nadmiernej rotacji wewnętrznej od stopy, to tułów musi zrobić coś przeciwnego. On nie może pozostać neutralny, bo straciłby stabilność. Jeśli kończyna robi IR, tułów musi robić minimalne ER. Efekt? Pozorna asymetria w barkach, która nie wynikała z góry, tylko z dołu.
Widać to bardzo często u byłych zawodników sportów zespołowych. Dolna część układu podejmuje decyzję, aby przyjąć ruch w określony sposób — a góra musi się dostosować. To nie jest kompensacja barku. To jest kompensacja całej osi, bo gdyby tułów pozostał neutralny, miednica nie byłaby w stanie przełożyć siły pionowo.
Tomek jest tu przykładem idealnym. Jego siła była ogromna. Jego układ nerwowy był wytrenowany. Jego baza tlenowa była ponadprzeciętna. Ale strukturalnie — ciało było zmuszone do jednej decyzji. I ta decyzja była powtarzalna. Pronacja przodostopia była punktem wyjścia każdego kroku, każdego podniesienia, każdego zejścia w dół. I ta jedna rzecz zmieniała cały tor przysiadu i martwego ciągu.
Wyobraź sobie to tak: zanim Tomek zrobi pierwsze centymetry ruchu w dół, jego ciało już wybrało kierunek. To jest jak zjazd samochodem po równi pochyłej. Jeśli równia jest ustawiona nawet minimalnie w bok, samochód zawsze pojedzie tam, gdzie wymusza nachylenie. Możesz kręcić kierownicą, możesz napinać mięśnie, możesz myśleć o technice, ale jeśli struktura jest ustawiona w jeden sposób, to ruch zawsze pójdzie tam, gdzie każe struktura.
To jest właśnie to, czego większość trenerów i fizjo nie rozumie. Pracują nad mobilnością, nad aktywacją, nad patternami, nad stabilizacją, nad pośladkiem, nad oddychaniem… wszystko to ma sens, ale wszystko to jest wtórne. Jeśli tor stopy jest zablokowany, to każde ćwiczenie będzie tylko objawem pracy, a nie zmianą przyczyny.
Układ nerwowy nie zmieni strukturalnej decyzji, dopóki nie zmieni się warunek wejścia. A warunek wejścia przy pracy Tomka był jeden: pronacja przodostopia. I dopóki pronacja była jedyną dostępną opcją, ciało musiało powtarzać cały łańcuch kompensacji.
Jeśli chcesz zobaczyć pełne, 30-minutowe case study z pracy z Tomkiem Dorniakiem — od pierwszego kroku, przez analizę, aż po reakcję na wkładkę — absolutnie RAW, bez cięć i upiększeń, znajdziesz je w Content Premium.
To dokładnie ten materiał, na którym opieramy cały artykuł.
Dla osób, które chcą wejść głębiej w koncepcję GSP, mamy też bundle: subskrypcja + mentoring + pełny dostęp do materiałów premium, czyli kompletny system pracy, który prowadzimy z trenerami i fizjo.
Link do Bundle + Mentoring → [TUTAJ]
Wejdź w to przed lekturą — zobaczysz wtedy cały artykuł zupełnie inaczej.
ROZDZIAŁ 2
Integracja wkładki z ruchem. Co naprawdę zmienia się w chodzie, przysiadzie i martwym ciągu, kiedy struktura dostaje nowy tor – na przykładzie Tomka Dorniaka
Największym błędem w podejściu do biomechaniki jest przekonanie, że jak zrobisz coś lokalnie — rozciągniesz, wzmocnisz, „aktywujesz” — to automatycznie zmieni się cały ruch. W rzeczywistości działa to dokładnie odwrotnie. Ruch globalny zmienia dopiero to, co zmienia strukturę lokalną. Nigdy nie na odwrót.
Możesz mieć idealne ćwiczenia. Możesz robić je codziennie. Możesz czuć dwójkę, pośladek, staw skokowy, śródstopie. Ale jeśli struktura nadal prowadzi ruch jednym, z góry narzuconym torem, ciało w zadaniu z dużą siłą zawsze wróci do tego, co robiło przez lata.
I to jest najważniejsza lekcja płynąca z pracy z Tomkiem Dorniakiem: wkładka nie zmieni pracy mięśni. Wkładka zmieniła ruch — a mięśnie dostosowały się do ruchu.
To dlatego cały efekt był widoczny już po kilku krokach.
Wkładka zaczyna działać nie wtedy, kiedy stoi na niej stopa.
Wkładka zaczyna działać wtedy, kiedy stopa zaczyna się poruszać.
Bo struktura jest ruchem, a nie pozycją.
Dlatego w tym rozdziale opisuję dokładnie, jak wyglądała integracja nowego toru w podstawowych zadaniach ruchowych Tomka: w chodzie, w zgięciu biodra, w przysiadzie, w martwym ciągu i w ruchach jednonożnych. To właśnie tutaj było widać nie „efekt wkładki”, ale efekt odzyskania struktury.
CHÓD: pierwszy ruch, który ujawnia wszystko
Chód jest najbardziej niedocenianym testem biomechanicznym na świecie. W GSP jest zawsze testem numer jeden. Chód pokazuje prawdę. Nie siłę, nie technikę, nie mobilność. Prawdę. Bo chód jest nawykiem, którego nie oszukasz.
U Tomka chód przed wkładką miał jeden wyróżnik: jego przodostopie przez lata nauczyło się, że bez szybkiej pronacji nie ma kontroli. Czyli w pierwszej fazie kontaktu:
– przodostopie wpadało do środka,
– piszczel rotowała,
– biodro przejmowało rotację,
– tułów ustawiał się w mikrokontrze.
To nie były wielkie gesty. To były drobne, bardzo szybkie reakcje. Ale to one rządziły mechaniką Tomka.
Kiedy Tomek zrobił pierwsze kroki na wkładce, było widać trzy natychmiastowe zmiany:
Pierwsza — jego ciało przestało szukać pronacji w pierwszej milisekundzie kontaktu. Nie dlatego, że pronacja zniknęła. Pronacja nadal istniała, ale później, bardziej świadomie, w lepszym kącie.
Druga — piszczel nie rotowała tak szybko. Jej ruch stał się bardziej liniowy w pierwszej fazie. To właśnie ten ułamek sekundy jest kluczowy dla dwójki.
Trzecia — biodro zaczęło amortyzować, a nie ratować. A to jest zupełnie inna jakość ruchu. Amortyzacja jest płynna. Ratowanie jest zacięte. Tomek wcześniej miał ruch ratunkowy. Teraz miał ruch funkcjonalny.
Chód jest królem diagnostyki, bo pokazuje prawdziwą decyzję struktury. I kiedy struktura dostała nową opcję, ciało Tomka natychmiast z niej skorzystało. To nie wymagało żadnej instrukcji. Wystarczyła informacja sensoryczna z podłoża.
Po pięciu krokach było już jasne — ta struktura wraca na swój prawidłowy tor. Chód wyrównał się. Biodro przestało pilnować stawu skokowego. Tułów przestał robić mikrokompensację. To było tak, jakby ciało po latach odnalazło stary, zagubiony rytm.
Bo struktura nie potrzebuje korekcji.
Struktura potrzebuje dostępu do prawidłowego wzorca.
PRACA JEDNONOŻNA: moment, w którym widać, czy tor jest naprawdę odblokowany
Najlepszym testem po chodzie zawsze jest praca jednonożna. To tutaj widać, czy zmiana toru jest prawdziwa, czy tylko chwilowa. Tomek wszedł w ruch, który przypominał step-down — kontrolowane opuszczenie jednej nogi.
Bez wkładki biodro robiło charakterystyczny ruch obronny: minimalne wciągnięcie kolana do środka i szybka reakcja tułowia. To były mikrokompensacje, które powtarzały jego nawykowy tor ruchu z piłki nożnej. To jest typowe — była to struktura przystosowana do szybkiego obniżania środka ciężkości w zagrożeniu rotacyjnym.
Z wkładką ruch zmienił się natychmiast. Kolano nie „uciekało”. Miednica nie musiała rotować. Pośladek miał dostęp do stabilnej pracy. Dwójka była wcześniej aktywna ekscentrycznie.
Najważniejsze było to, czego nie widać na pierwszy rzut oka: tułów przestał się bronić. Kiedy kończyna pracuje dobrze, tułów nie musi już nadrabiać. Cała oś ustawia się spokojniej.
To był pierwszy moment, w którym zobaczyliśmy, że struktura Tomka zareagowała globalnie — nie tylko na poziomie stopy.
PRZYSIAD: gdzie naprawdę widać, czy mięśnie pracują, czy tylko próbują przetrwać
Nie ma lepszego testu integracji struktury niż przysiad. To jest ruch, w którym ujawnia się absolutnie wszystko — tor kolana, tor biodra, rytm miednicy, praca dwójki, pośladka, tułowia i stopy.
Przed wkładką u Tomka było widać charakterystyczną rzecz: kolano minimalnie wpadało do środka w dole. Dwójka nie prowadziła ekscentryki. Pośladek pracował, ale nie dostawał pełnego napięcia, bo biodro było zmuszone reagować na tor stopy. To nie było coś dramatycznego. To był drobny, powtarzalny wzorzec, który jednak w dużych ciężarach staje się kluczowy.
Wkładka zmieniła przysiad Tomka w dwóch miejscach:
Po pierwsze — jego zejście w dół było bardziej płynne. Nie było już mikromomentu „szukania stabilności” w połowie ruchu. To jest znak, że stopa daje czystszy sygnał.
Po drugie — jego kolano prowadziło się naturalniej. Nie było charakterystycznego momentu zapadania, nawet w minimalnym stopniu. To wynikało z tego, że cała noga miała więcej kontroli, a nie więcej siły.
Najważniejsze było jednak to, że dwójka mogła przejąć pierwszą fazę ruchu. To jest coś, czego nie widać wizualnie, ale widać w jakości kontroli. Ruch przestał być ratunkowy. Był amortyzacyjny.
To jest jedna z najważniejszych rzeczy, które można zobaczyć w realnej pracy. Ludzie myślą, że przysiad jest problemem mobilności, stabilizacji albo techniki. W rzeczywistości przysiad jest testem struktury, a struktura zaczyna się od pierwszego kontaktu z ziemią. Tomek nie potrzebował innej techniki. On potrzebował innego sygnału od stopy. Reszta zrobiła się sama.
MARTWY CIĄG: najbardziej wrażliwy test toru, który ujawnia całą prawdę
Martwy ciąg jest najbardziej bezlitosnym ruchem, bo nie wybacza żadnych mikrokompensacji. Jeśli stopa nie ustawia toru, biodro straci pozycję. Jeśli biodro straci pozycję, dwójka się spóźni. Jeśli dwójka się spóźni, prostownik przejmie pracę. A jeśli prostownik przejmie pracę, cały ruch będzie „ciągnięty”, a nie prowadzony.
I to właśnie widzieliśmy u Tomka przed wkładką. Ruch wyglądał dobrze — technicznie świetnie — ale biomechanicznie nie był idealny. W pierwszych centymetrach ciężar odrywał się nie z nogi, tylko z tułowia. To jest subtelne. To nie jest klasyczne „ciągnięcie plecami”. To jest strukturalna kompensacja wynikająca z toru stopy.
Z wkładką pierwsze centymetry martwego ciągu wyglądały inaczej. Tomek odrywał ciężar z nóg, a nie z tułowia. Jego piszczel była spokojniejsza. Kolano prowadziło się stabilniej. Biodro było bardziej pewne w swojej pozycji. Dwójka złapała ekscentrykę, a pośladek miał pełne przejście do koncentryki.
Najbardziej wyraźna zmiana była w tułowiu. Tułów nie musiał nadmiernie „trzymać” pozycji. Był bardziej odciążony. To jest znak, że kończyna prowadzi ruch, a nie odwrotnie.
Martwy ciąg jest testem struktury, a nie testem siły. Tomek zrobił 270 kg mając zablokowany tor. Można sobie wyobrazić, co by zrobił, gdyby struktura była odblokowana od początku. Kolejny przystanek to 300kg. Jestem o tym bardziej jak przekonany.
CO ZROBIŁA WKŁADKA W REALNYM RUCHU?
Połączenie wszystkich powyższych obserwacji daje jedną konkluzję: wkładka nie zmieniła stopy Tomka. Ona zmieniła ruch Tomka. A zmieniając ruch, przywróciła funkcję dwójce, pośladkowi, biodru, tułowiowi i całej osi.
Najważniejsze, co można było zobaczyć:
– stopa stała się bardziej przewidywalna,
– piszczel nie rotowała od razu,
– biodro amortyzowało,
– dwójka przejmowała ekscentrykę,
– pośladek miał pełną funkcję,
– miednica stabilizowała tor,
– tułów przestał kompensować,
– przysiad był bardziej jednolity,
– martwy ciąg był prowadzony z nóg,
– ruch jednonożny był stabilniejszy.
To nie był efekt wzmocnienia.
To nie był efekt mobilizacji.
To nie był efekt „aktywacji”.
To był efekt zmiany struktury przez zmianę pierwszego kontaktu z ziemią.
Nawet jeśli Tomek przestałby robić wszystkie ćwiczenia świata, struktura i tak reagowałaby w taki sposób — bo wkładka nie wymusiła zmiany, tylko przywróciła prawidłową opcję.
I to jest sedno pracy GSP: jeśli zmienisz tor, zmienisz człowieka.
Jeśli wymusisz tor, pogorszysz człowieka.
Jeśli dasz mu wybór, wróci do tego, co było jego naturalnym wzorcem sprzed kompensacji.
W kolejnym rozdziale przejdziemy do tego, kiedy wkładka działa, kiedy nie działa, kiedy może pomóc, kiedy zaszkodzi — i dlaczego tak wielu fizjo i trenerów popełnia błąd, traktując wkładkę jak narzędzie korekcyjne, a nie narzędzie informacyjne.
ROZDZIAŁ 3
Kiedy wkładka działa, kiedy nie działa, a kiedy potrafi zepsuć cały układ. Ostateczne wnioski ze struktury Tomka Dorniaka i najbardziej powtarzalne błędy w pracy z wkładkami
Największym paradoksem pracy ze stopą jest to, że wkładka potrafi odmienić całe ciało w kilka kroków, a jednocześnie potrafi zepsuć wszystko, jeśli zostanie dobrana nie do struktury, tylko do objawu. To nie jest narzędzie uniwersalne. To nie jest narzędzie mechaniczne. To jest narzędzie informacyjne. Jeśli wkładka jest używana jak „podparcie łuku”, „korekcja płaskostopia” albo „stabilizator pięty”, to działa jak proteza. A proteza zawsze ma swoją cenę. Chroni jedną część ciała, niszczy inną.
Jeśli jednak wkładka używana jest jako narzędzie do zmiany wektora pierwszego kontaktu z ziemią — wtedy staje się jednym z najsilniejszych narzędzi w pracy z biomechaniką. Wtedy nie poprawia stopy. Poprawia strukturę. A struktura prowadzi wszystko.
Przypadek Tomka Dorniaka to nie jest przykład „wkładka pomogła, bo stopa była źle ustawiona”. To jest przykład, jak wkładka odblokowała tor, który był zablokowany przez lata kompensacji ruchu. To jest różnica fundamentalna. Bo wkładka nie jest po to, by ustawić stopę. Wkładka jest po to, by dać ciału inną interpretację podłoża. Jeśli ciało uzna ją za właściwą, zmieni ruch samo.
Większość problemów powstaje, kiedy specjalista próbuje „poprawić” to, co widzi. A struktura nie jest po to, by ją poprawiać. Struktura jest po to, by ją zrozumieć.
W przypadku Tomka błędem byłoby powiedzenie: „jego przodostopie pronuje, więc trzeba to zablokować”. Gdybyśmy to zrobili, cała kończyna dolna dostałaby jeszcze większy konflikt — bo pronacja była jego naturalną strategią amortyzacyjną, wypracowaną przez lata gry w piłkę nożną. Zablokowanie tego byłoby jak odebranie kierowcy rajdowemu możliwości skręcania w bok. On przestaje panować nad autem. Jego układ nerwowy przestaje panować nad ciałem.
Wkładka nie może blokować naturalnego ruchu. Wkładka musi dawać alternatywę. Jeśli jest dobrze dobrana — alternatywa jest tak dobra, że ciało samo ją wybiera. Jeśli jest źle dobrana — ciało będzie walczyć, kompensować, napinać, szukać ratunku wszędzie tylko nie w tej stopie.
Najgorsze wkładki to te, które walczą z ruchem. To dlatego po wkładkach „korygujących” ludzie mają bóle bioder, kolan, pleców albo nagle wyłączoną łydkę, a często — co paradoksalne — jeszcze większą pronację. Bo wkładka, która ma zablokować pronację, zmusza ciało do pronacji jeszcze bardziej. Struktura walczy o swój tor. A jak odejmiesz jej możliwość ruchu, to organizm zrobi obejście. Zawsze.
U Tomka wkładka zadziałała idealnie nie dlatego, że była wkładką. Dlatego, że została dopasowana do tego, co struktura próbowała zrobić. Ona nie blokowała pronacji. Ona zmieniła jej timing. Z pronacji w pierwszej fazie zrobiła pronację w fazie właściwej. To jest subtelna różnica, ale zmienia wszystko. To jest różnica między ruchem ratunkowym a ruchem funkcjonalnym.
Dlatego głupotą jest stwierdzenie: „wkładka ma stabilizować”. Wkładka niczego nie stabilizuje. Stabilizuje ciało. Wkładka jedynie daje ciału wejście w tor, który jest dla struktury bardziej korzystny. Wkładka nie ma być silniejsza od ciała. Ma być wystarczająco precyzyjna, żeby ciało nie musiało walczyć z własną mechaniką.
Największy błąd, jaki popełniają trenerzy i fizjoterapeuci, to dobieranie wkładek według objawów. Jeśli ktoś pronuje — dają wkładkę antypronacyjną. Jeśli ktoś supinuje — podnoszą boczne krawędzie. Jeśli ktoś ma płaskostopie — próbują „odtworzyć łuk”. Jeśli ktoś ma Mortona — podkładają kliny w niewłaściwym miejscu. To jest naprawianie zdjęcia, a nie przyczyny.
Struktura Tomka była tak klarowna, że mogliśmy to zobaczyć po jednym kroku. Pronacja przodostopia była decyzją organizmu, ale była decyzją wymuszoną. On nie pronował dlatego, że stopa była słaba. On pronował dlatego, że to był jedyny tor, który ciało uznało za bezpieczny. Wkładka zmieniła bezpieczeństwo. Dała inną opcję. Ciało natychmiast zaczęło z niej korzystać.
I tu jest kolejny błąd ludzi z branży: wierzą, że jak wkładka działa od razu, to jest placebo. Tymczasem to jest najsilniejszy dowód, że wkładka została dobrana precyzyjnie. Jeśli struktura dostaje możliwość powrotu do swojego naturalnego toru, to robi to w sekundę. Układ nerwowy nie potrzebuje adaptacji. Adaptacja jest potrzebna wtedy, kiedy próbujesz wymusić coś, co nie jest zgodne ze wzorcem.
Tomek nie musiał budować nowej funkcji. On odzyskał starą. To jest różnica.
Wkładka nie zmieniła jego mięśni. Zmieniła jego mapę ruchu. A mapa ruchu jest ważniejsza niż siła czy mobilność. Jeśli zmieniasz mapę — ciało uczy się wszystkiego od nowa. Tomasz miał tę przewagę, że był bardzo wytrenowany i jego układ nerwowy był niesamowicie plastyczny. Dlatego zmiana była szybka i klarowna.
Jednocześnie trzeba powiedzieć jasno: wkładka nie zawsze działa. I nie zawsze powinna działać. Są przypadki, w których wkładka zaszkodzi — i trzeba to powiedzieć wprost.
Wkładka nie działa wtedy, kiedy struktura nie jest gotowa na zmianę. Jeśli ciało przez lata kompensacji wypracowało tor, który jest jedyną gwarancją stabilności, to zmiana tego toru bez przygotowania miednicy i tułowia może doprowadzić do jeszcze większej kompensacji. W takich przypadkach najpierw trzeba zrobić ruch od góry — uwolnić miednicę, dać dostęp do rotacji, wyrównać ustawienie bioder, odblokować L4–L5 jeśli potrzeba, nauczyć tułów przyjmować pełne obciążenie. Dopiero wtedy wkładka ma sens. Jeśli zrobisz to w złej kolejności — struktura odrzuci wkładkę, a ciało zacznie się bronić.
Są osoby, u których wkładka będzie pogarszać sprawę, jeśli zostanie dobrana według błędnej diagnozy. Na przykład u kogoś, kto supinuje przodostopie z powodu kompensacji w biodrze, a nie w stopie, wkładka pronująca rozwali biodro jeszcze bardziej. Albo odwrotnie — ktoś pronuje z powodu uniesionego ASIS, a trener podniesie łuk, bo „widać pronację”. To są sytuacje, które potem prowadzą do bólu i fałszywego przekonania, że wkładki „nie działają”. One działają. Tylko ktoś nie rozumie struktury.
Są też przypadki, w których wkładka jest tylko dodatkiem, ale nie rozwiązuje przyczyny. Jeśli ktoś ma strukturalną dysplazję panewki albo bardzo specyficzną artrokinematykę piszczeli, wkładka może poprawić komfort, ale nie zmieni globalnego wzorca. Wtedy trzeba pracować inaczej — nie na poziomie stopy, ale na poziomie osi. To są przypadki rzadkie, ale ważne.
I wreszcie — wkładka nie działa wtedy, kiedy jest używana jak lekarstwo. Bo wkładka to nie lek. To narzędzie. Lek ma zalecenie i dawkowanie. Wkładka ma sens tylko wtedy, kiedy jest połączona z ruchem. Jeśli ktoś dostaje wkładkę i nie rusza się inaczej, wkładka niczego nie zmieni. Ona nie działa w stanie statycznym. Ona działa tylko wtedy, kiedy stopa pracuje. Dlatego w GSP wkładka nie jest końcem interwencji. Jest jej początkiem.
Kiedy patrzymy na Tomka Dorniaka, widzimy przypadek kogoś, kto miał wszystko: siłę, wydolność, doświadczenie, technikę, inteligencję ruchową, świadomość ciała. Miał w zasadzie komplet narzędzi, których większość zawodników nie ma. A mimo to miał jeden tor, który trzymał go przez lata. Jeden punkt, który ograniczał całą strukturę. Jedną decyzję stopy, która była powtarzalna. Nie mógł jej zmienić treningiem. Nie mógł jej zmienić mobilnością. Nie mógł jej zmienić siłownią. Bo struktura nie ulega wzmocnieniu. Struktura ulega zmianie informacji.
To jest największe odkrycie pracy z wkładkami na poziomie koncepcji GSP. Wkładka nie jest częścią ortopedii. Wkładka jest częścią neurologii. To jest z pozoru mała różnica, ale absolutnie wszystko zmienia. Jeśli traktujesz wkładkę jak narzędzie do zmiany kształtu stopy — przegrasz. Jeśli traktujesz ją jak narzędzie do zmiany informacji sensorycznej — wygrasz. I w przypadku Tomka to było widać wyraźnie.
Wkładka nie zadziałała, bo „coś podniosła”. Zadziałała, bo zmieniła moment pracy przodostopia. Zmieniła timing. Zmieniła interpretację kontaktu z ziemią. Zmieniła decyzję, którą ciało podejmowało w ciągu milisekundy.
Wkładki nie działają dlatego, że coś stabilizują. One działają dlatego, że zmieniają instynkt. A instynkt jest silniejszy niż każde ćwiczenie świata.
Dlatego trener czy fizjoterapeuta może się uczyć techniki, mobilizacji, wzmacniania, testów, regresji i progresji — i nadal nie widzieć struktury. A jak nie widzi struktury, to nie widzi człowieka. Bo człowiek to nie jest suma mięśni. Człowiek to jest suma decyzji.
Wkładka zadziała tylko wtedy, kiedy trafia do struktury, a nie do objawu. To jest lekcja, którą dał nam Tomek. Jego stopa nie wymagała korekcji. Jego struktura wymagała opcji.
A kiedy dajesz strukturze opcję, ciało wybiera drogę, która była właściwa od początku.
To jest koniec interwencji, ale początek zmiany.
Bo struktura nie zapomina.
Ona wraca.
Jeżeli ten materiał Ci „kliknął”, to pamiętaj, że to tylko część całości.
Pełne case study Tomka Dorniaka — ponad 30 minut czystej, niepociętej pracy — w tym cały przebieg, analiza, zmiana toru, krok po kroku, od stopy do biodra i pełnego wzorca — jest dostępne w Content Premium.
A jeśli chcesz iść jeszcze głębiej, wejść w pełny system GSP i zacząć pracować tak samo z klientami, sportowcami i pacjentami, to polecam nasz bundle: subskrypcja + mentoring.
To nasze najbardziej kompletne narzędzie rozwojowe.
Wszystko, co widzisz w tym artykule, bazuje właśnie na tym systemie.
Bundle + Content premium → [TUTAJ]
Wejdź. Zobacz. Pracuj z tego.
GSP.
