Marcin Malesa cz. 2
Dec 21, 2025Marcin Malesa – część 2
Kiedy „stopa Rothbarta” okazuje się funkcją, a prawdziwy problem leży gdzie indziej
W pierwszej części historii Marcina Malesy wszystko wyglądało podręcznikowo.
Lewa stopa:
– zapadająca się przy obciążeniu
– niestabilna
– z pozornie wysokim łukiem
– z wyraźną próbą ratowania się pronacją
Obraz, który wielu trenerów i terapeutów zamknęłoby jednym zdaniem:
„Rothbart. Wkładka. Pracujemy.”
I bardzo możliwe, że na tym by się skończyło.
Tylko że w GSP nigdy nie kończymy historii na pierwszym obrazie.
Bo stopa – tak jak bark, kolano czy kręgosłup – może być strukturą albo funkcją.
A różnica między jednym a drugim decyduje o tym, czy:
- pomagasz człowiekowi,
- czy tylko chwilowo „uspokajasz objaw”.
I właśnie tutaj zaczyna się prawdziwa część druga.
1. Co się działo na początku – dlaczego „Rothbart” po lewej miał sens
Na pierwszym badaniu lewa stopa Marcina zachowywała się dokładnie jak stopa Rothbarta.
Ale kluczowe jest słowo: zachowywała się.
Bo równolegle widzieliśmy:
- uniesione lewe ASIS,
- skróconą, zgiętą bocznie lewą stronę tułowia,
- ograniczoną rotację w lewo,
- brak elongacji po stronie lewej,
- i wyraźne cofnięcie środka ciężkości.
To oznaczało jedno:
lewa kończyna dolna pracowała w trybie ratunkowym.
Stopa nie była „wadą pierwotną”.
Była ostatnim elementem łańcucha kompensacji, który:
- miał utrzymać pion,
- zapobiec dalszej rotacji,
- i dać mózgowi minimalne poczucie stabilności.
W takim ustawieniu:
- łuk podłużny musi się zapadać,
- tyłostopie musi uciekać,
- a przodostopie musi szukać kontaktu z podłożem.
To nie jest patologia.
To jest inteligentna adaptacja.
2. Dlaczego wkładka „działała” – ale tylko na chwilę
Na tym etapie wkładka spełniała swoją rolę.
Nie jako „leczenie stopy”, tylko jako:
- tymczasowy stabilizator,
- element uspokajający układ nerwowy,
- punkt odniesienia dla dalszej pracy.
I to jest moment, którego większość nie rozumie.
Wkładka:
- nie naprawia wzorca
- nie zmienia rotacji miednicy
- nie przywraca ruchu tułowia
Ale:
- pozwala stopie przestać krzyczeć,
- daje ciało chwilę spokoju,
- umożliwia wejście w pracę wyżej.
I dokładnie tak było u Marcina.
3. Co zaczęło się zmieniać po kilku dniach
Po wdrożeniu pracy:
- nad elongacją lewej strony,
- nad ustawieniem miednicy,
- nad rotacją tułowia,
- nad środkiem ciężkości w chodzie,
zaczęły się dziać rzeczy, które nie mają prawa wydarzyć się, jeśli stopa jest problemem strukturalnym.
Po kilku dniach:
- kontakt stopy z podłożem stał się spokojniejszy,
- pronacja przestała być agresywna,
- łuk przestał „uciekać” przy każdym kroku.
A po dwóch tygodniach wydarzyło się coś kluczowego:
Lewa stopa… przestała wyglądać jak Rothbart.
Bez dodatkowych korekcji.
Bez zmiany wkładki.
Bez „ćwiczeń na stopę”.
To był moment, w którym diagnoza się rozpadła.
4. Dlaczego prawdziwy Rothbart nie znika po 2 tygodniach
To trzeba powiedzieć jasno, bo to jest linia demarkacyjna między rzemiosłem a zgadywaniem.
Strukturalna stopa Rothbarta:
- nie wyrównuje się samoistnie,
- nie „odpuszcza”, gdy poprawisz tułów,
- nie zmienia kształtu tylko dlatego, że poprawił się chód.
Jeśli znika – to nigdy nie była struktura.
U Marcina lewa stopa:
- reagowała na zmianę środka ciężkości,
- reagowała na rotację miednicy,
- reagowała na elongację tułowia.
Czyli zachowywała się dokładnie jak funkcja podporządkowana wzorcowi globalnemu.
5. I wtedy wyszła prawa stopa – Morton
Dopiero kiedy:
- lewa strona się wydłużyła,
- miednica zaczęła pracować symetrycznie,
- tułów odzyskał rotację,
układ nerwowy przestał potrzebować kompensacji po lewej.
I wtedy – jak zawsze – wyszedł prawdziwy problem.
Prawa stopa.
Stopa Mortona.
Krótka pierwsza kość śródstopia.
Inny rozkład obciążeń.
Inna mechanika wybicia.
I co najważniejsze:
brak możliwości pełnej adaptacji bez wsparcia strukturalnego.
To nie była już funkcja.
To była anatomia.
6. Dlaczego Morton nie „zniknął” po pracy nad wzorcem
To kolejny moment, który świetnie pokazuje różnicę.
Prawa stopa:
- nie zmieniła kształtu,
- nie „wyrównała się” sama,
- nie przestała zachowywać się jak Morton.
Bo nie mogła.
Możesz:
- poprawić chód,
- ustawić miednicę,
- przywrócić rotację,
ale nie wydłużysz pierwszej kości śródstopia.
I to jest dokładnie to, co odróżnia:
- funkcję → odwracalną
- strukturę → nieodwracalną
7. Co było „lepiej” na początku, a co zmieniło się później
Na początku:
- największą ulgę dawała stabilizacja lewej strony,
- poprawa była szybka i wyraźna,
- ciało reagowało natychmiast.
To jest typowe dla funkcji.
Po czasie:
- lewa strona przestała wymagać korekcji,
- praca przesunęła się na prawą kończynę,
- wkładka zaczęła pełnić inną rolę – wyrównującą, nie ratunkową.
To jest typowe dla struktury.
8. Dlaczego większość ludzi zatrzymałaby się na złej diagnozie
Bo:
- „Rothbart” brzmi poważnie,
- daje szybkie poczucie kontroli,
- można sprzedać rozwiązanie.
Ale w rzeczywistości:
- lewa stopa była ofiarą wzorca,
- prawa stopa była jego ograniczeniem.
I tylko czas + obserwacja reakcji organizmu pozwalają to rozróżnić.
Nie test.
Nie zdjęcie.
Nie opis w książce.
Tylko zmiana zachowania ciała.
9. To jest sedno podejścia GSP
W GSP:
- diagnoza nie jest etykietą,
- tylko hipotezą roboczą.
Jeśli coś:
- znika → było funkcją
- zostaje → jest strukturą
I Marcin Malesa jest idealnym przykładem tego, jak:
- ciało samo prostuje to, co jest do naprawienia,
- a zostawia to, co wymaga realnego wsparcia.
10. Dlaczego ta historia jest ważna dla trenerów
Bo pokazuje, że:
- nie każda „stopa Rothbarta” jest Rothbartem,
- nie każda wkładka jest rozwiązaniem,
- i nie każda poprawa oznacza, że diagnoza była trafna.
Czasem poprawa oznacza dokładnie odwrotnie:
że problem był gdzie indziej.
11. Podsumowanie – czego nauczył nas Marcin (część 2)
- Lewa stopa nie była problemem pierwotnym
- Była funkcją zaburzonego wzorca
- Po korekcie wzorca sama się wyrównała
- Prawa stopa Mortona ujawniła się dopiero później
- I wymagała zupełnie innego podejścia
To jest biomechanika w praktyce.
Bez dogmatów.
Bez schematów.
Z obserwacją, czasem i pokorą wobec organizmu.
Gdzie zobaczyć cały proces – bez skrótów i filtrów
Ten artykuł pokazuje logikę i wnioski.
Ale to, co najważniejsze w pracy z człowiekiem, dzieje się między linijkami.
Dlatego w Content Premium GSP udostępniamy:
- pełne case study Marcina Malesy,
- nagrane RAW, uncut – bez montażu, bez skracania, bez „ładnych wersji pod social media”,
- dokładnie tak, jak wygląda realna praca:
obserwacja, hipotezy, korekty, zmiany w czasie i momenty, w których diagnoza się rozpada.
Widzisz tam:
- co było pierwszą hipotezą,
- dlaczego została zakwestionowana,
- jak ciało reagowało tydzień po tygodniu,
- i w którym momencie wyszła różnica między funkcją a strukturą.
To nie jest materiał pokazowy.
To jest rzemiosło w czystej postaci.
Jeśli chcesz uczyć się myślenia, a nie tylko gotowych odpowiedzi –
Content Premium jest dokładnie do tego. >>TUTAJ KUP <<